wtorek, 4 września 2012

Kim jesteś?




         Obudził ją potężny ból głowy. Powoli otworzyła powieki, ale wokół siebie dostrzegła tylko ciemność. Mrok otaczał ją zewsząd. Przesunęła ręką po twardym i zimnym podłożu. Wyczuła na palcach kurz i brud. W powietrzu dało się wyczuć odór stęchlizny, i miała wrażenie mimo, że oczy zawiodły ją w tej ciemności, że pomieszczenie, w którym się znajdowała jest maleńkie. Uniosła się na łokciach i oparła plecy o chłodną ścianę. W głowie jej huczało, a myśli krążyły bezładnie po jej świadomości, nie dając się złapać i uporządkować. Starała sobie przypomnieć jak się tu znalazła i gdzie są jej kompani. Niestety, dotkliwy ból przejął całkowitą kontrolę nad jej umysłem tak bardzo, że nie mogła skupić chakry by sobie ulżyć.  
Przymknęła oczy. "Gdzie jestem? I co się stało? Uch...cholera, ale boli..."- potarła sobie skroń.
Podczołgała się do przeciwległej ściany, która okazało się, była tylko jakieś dwa metry od miejsca, w którym się ocknęła. Uniosła się z trudem, na pół opierając się o ścianę, zaczęła się przesuwać wzdłuż niej, by odszukać wyjście. Powoli brała swoje emocje i rozhasane myśli w ryzy, dzięki czemu kontrola nad chakrą przychodziła łatwiej i mogła użyć jej by uśmierzyć ból. Odczuła natychmiastową ulgę. Kontynuowała zatem poszukiwania drzwi sprawniej i szybciej. Stanęła pewniej na nogach, a jej dłoń po omacku macała ścianę. Wracała jej jasność umysłu i powoli przypominała sobie wszystko to, co się wydarzyło.
Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Jedna. druga...
 -Natsu...- szepnęła- ja...to przeze mnie...- upadła na kolana, gdy jedno jasne wspomnienie przeszyło jej głowę jak błyskawica, rozjaśniając myśli i wypełniając serce bólem. Nagle do jej uszu doszedł odgłos zbliżających się kroków. Ktoś szedł w jej stronę. Tupot był coraz głośniejszy, aż w końcu ustał. Doszedł ją zgrzyt klucza w  zamku, po czym otworzyły się drzwi. Zasłoniła oczy przed oślepiającym światłem, które wtargnęło do pomieszczenia.
 -Wstawaj- rozkazał męski głos. Posłusznie podniosła się z kolan. Dostrzegła rysy szczupłego mężczyzny, jej wzrok przyzwyczajał się do światła, by po chwili spojrzeć na znajomą twarz, która się nad nią pochyliła.
 -Su...Suigetsu?- wymamrotała.
Stał przed nią młody mężczyzna o wypłowiałych włosach i oczach koloru fioletowego. Uśmiechał się kpiąco, trzymając ręce w kieszeniach.
 -Co ty tu robisz? Gdzie ja jestem? Po co...- pytania wylewały się z jej ust.
 -Ciii...-podniósł palec do ust- nie pytaj teraz o nic i bądź grzeczna, bo będę musiał być nie miły- ostrzegł puszczając przy tym oczko- a ze swoim kolegą jeszcze się zobaczysz. Bądź co bądź to on cię nam załatwił. A teraz chodź ze mną. Ktoś na ciebie czeka- stanął przy wyjściu, czekając aż Sakura się pozbiera.
Wyszli razem z jej tymczasowego więzienia. Szli wzdłuż długiego korytarza z mnóstwem drzwi do innych pokoi. Wszędzie było brudno, a powietrze było ciężkie i  stęchłe. Suigetsu ani razu na nią nie spojrzał. Zastanawiał się co on ma z tym wszystkim wspólnego. Czyżby odszedł od Taki i przyłączył się do Otogakure? Czy to znaczy, że on również pragnie jej śmierci?
 - Nie powinnam mieć zasłoniętych oczu? Może zapamiętam drogę i ucieknę?- zakpiła z niego zanim ugryzła się w język.
 -Oj Sakura, Sakura- odpowiedział jakby smakował jej imię- nie uciekniesz- ton jego głosu był pewny siebie- masz dwa wyjścia. Albo tu zostaniesz na zawsze... albo zginiesz.
Przeszył ją dreszcz. Lekkość z jaką mówił o jej ewentualnej śmierci przerażała ją. Myślała, że ze względu na stare czasy, gdy walczyli ramię w ramię przeciw Madarze i Akatsuki, będzie po jej stronie.
 -Ale myślę, że nie będzie to konieczne i będziesz z nami współpracować, co nie?- spojrzał na nią oczekując potwierdzenia, ale ona milczała. Teraz już rozumiała, że stoi przed wyborem. Jej życie albo zdrada przyjaciół.
 -Skoro ty tu jesteś to...- jej dłonie zaczęły się pocić, a serce szybciej bić. Skoro jest tu Suigetsu, to znaczy, że jest tutaj również...
 -Sasuke tu nie ma.
Napięcie opadło. Ale nie wiedziała czy tak naprawdę cieszy się z tego, że go nie zobaczy czy raczej...żałuje.
 -Dosyć tych pogaduszek. Będziemy mieli jeszcze duuużo czasu na wspominanie dawnych lat.
Szli obok siebie w milczeniu. Kluczyli korytarzami jakąś chwilę, po czym  stanęli przed dwuskrzydłowymi  wrotami. Dreszcze przeszyły jej ciało. Co dalej?
Suigetsu otworzył drzwi. Weszli do środka. Sala była ciemna, panował półmrok, który rozświetlały tylko poustawiane na podłodze świece. Czuła swój strach jak zapach, który się wokół niej unosił- ciężki i nieprzyjemny odór. Na środku sali dostrzegła wielki stół, wokół niego siedziało kilka postaci. Wszyscy ubrani byli w czarne płaszcze, a na głowie mieli naciągnięte kaptury. Suigetsu pociągnął ją za ramię do szczytu stołu. Czuła jak jej kolana robią się miękkie, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Dziwiła się sama sobie, że odczuwała taki lęk, którego nie potrafiła się pozbyć. Sama nie wiedziała czego się tak bardzo bała, ale było to nieświadome i nie mogła tego kontrolować. Przełknęła ślinę, gdy stanęła w końcu przed, jak podejrzewała, przywódcą. Uparcie spoglądała w podłogę, nie mogąc podnieść wzroku. Kątem oka dostrzegła jak wszyscy zwrócili swoje spojrzenie na nią. I choć nie mogła zobaczyć ich twarzy, czuła nieprzyjazną aurę.
 -W końcu jesteś z nami, Haruno. Długo kazałaś na siebie czekać- zwrócił się do niej zimny głos lidera przed, którym stała. Zrobiło jej się słabo. Skądś znała ten głos...
 -Gdzie ja jestem? I po co mnie tu trzymacie? Kim jesteście? I...i gdzie jest Rei?- zapytała w nagłym przypływie odwagi. Cała drżała nie wiedząc czego się spodziewać.
Mężczyzna drgnął.
 -Myślę, że doskonale wiesz gdzie jesteś, po co cię tutaj trzymamy i kim jesteśmy. Czyżby Kazekage cię nie ostrzegał?
 Zamrugała gwałtownie, chciała coś powiedzieć, ale głos uwiązł w jej gardle. "Skąd oni...i Gaara..."- jej myśli biły się z rozsądkiem.
Mężczyzna wstał, był wysoki i postawny. Roześmiał się głośno i kpiąco, a echo potęgowało dźwięk, który odbijał się od pustych ścian. Zawtórowało mu grono ludzi przy stole. czuła się jak zaszczute zwierzę w klatce.
 - Więc już się domyśliłaś?! Tak, jesteś w Otogakure. I wierz mi. Zostaniesz tu tak długo jak nam się przydasz. Nikt cie nie uratuje, ani Gaara, ani przyjaciele z Konohy- podszedł do Sakury. Był wyższy od niej o głowę, Chwycił za jej ubranie na klatce piersiowej i podniósł do góry, tak, że musiała stanąć na palcach. Jego głos był zimny, nie znający litości- Jesteś nasza. I lepiej przyzwyczajaj się do myśli, że nigdy nie zobaczysz przyjaciół i rodziny. Chyba, że na tamtym świecie- odrzucił ją, tak mocno, że uderzyła o twardą podłogę. Siedziała jak sparaliżowana, w pozycji, w której wylądowała. Strach całkowicie opanował jej ciało. Czuła się taka bezsilna. I właśnie wtedy...właśnie wtedy coś zobaczyła. Wpatrując się w postać przywódcy, który stał nad nią i ział nienawiścią, dostrzegła czerwony błysk. Jakby czerwone...oczy. Potrząsnęła głową jakby chciała otrzeźwić umysł. Czyżby wyobraźnia płatała jej figla? Wytężyła wzrok, podczas, gdy towarzystwo wokół niej wydawało się mieć świetne przedstawienie.
 -Kim...kim ty jesteś...czy...-zapytała prawie szeptem, jej głos załamał się ze strachu, ale i z emocji- czy ja cię znam?- szalona nadzieja, którą zrodził jej zmęczony cierpieniami umysł, całkowicie opanowała jej myśli. Jej serce znów na krótką chwilę zaczęło bić, rozbudzone po latach wiernego oczekiwania.
Na sali zapadła cisza. Chciała się rozejrzeć wokół, sprawdzić co się dzieje i dlaczego wszyscy nagle zamilkli, ale ciemna sylwetka przywódcy zamajaczyła nad nią, tak, że przysłonił jej cały obraz. Próbowała się przebić przez padające cienie w tym i tak mrocznym pokoju, ale bezskutecznie. Już nic nie widziała.
Mężczyzna przyklęknął opierając się jednym kolanem o podłogę, tuż obok niej. Kaptur prawie całkowicie zasłaniał mu twarz, ale zdołała dojrzeć zarys jego ust. Owionął ją jakiś zapach. Przyjemny, zmysłowy. Nieświadomie przymknęła oczy, oddając się wspomnieniom. Tak...już kiedyś czuła to co teraz. Tylko gdzie? Nie miała czasu by oddawać się rozmysłom, bo o chwili poczuła na swojej brodzie uścisk silnej dłoni.
 - Nie ważne kim jestem. I na pewno mnie nie znasz.- odpowiedział jej aksamitny baryton mężczyzny.
Po jej ciele przeszedł dreszcz strachu i czegoś jeszcze...ekscytacji? Czy ona zwariowała?! W takiej chwili?!
 - Więc...więc jak mam się do ciebie zwracać?- jej broda zadrgała pod palcami lidera. Strach walczył z dumą.
 - Zakładając, że jeszcze się zobaczymy?- zapytał jakby...z nutką rozbawienia w głosie.
 - Tak- podchwyciła- zakładając, że jeszcze się zobaczymy- próbowała delikatnie się uwolnić, ale nadal trzymał ją mocno, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Panowała taka cisza, że trudno było jej uwierzyć, że gdzieś tam stoi Suigetsu i banda jego kolegów w płaszczach.
 - O to się nie martw. Jestem pewien, że nie chcesz by twój drugi przyjaciel też stracił życie...- poczuł jak mocno zareagowała na tę wiadomość- więc będziesz nam pomagać. I właśnie dlatego będziemy się widywać. A moje imię... to nie twoja sprawa- puścił ją. Wstał i odwrócił się tyłem do Sakury, omiatając jej twarz płaszczem.
 -Suigetsu zabierz ją.
Ocknęła się. Przez chwilę myślała, że są sami w tej sali, a przecież nadal było tu pełno ludzi, którzy teraz milczeli jak zaklęci. Rozejrzała się za Suigetsu. Podszedł do niej i chwycił ją dość brutalnie za ramię unosząc do góry by wstała na nogi. Była cała poobijana i obolała, zachwiała się przez chwilę prawie upadając znów na podłogę. Mężczyzna podtrzymał ją i popchnął w kierunku wyjścia. Zdążyła jeszcze tylko obejrzeć się przez ramię, ale nic nie dojrzała.

         Czekała w tym pokoju już dość długo. Czas dłużył się niemiłosiernie, a ona kompletnie nie umiała się skupić. Po jej umyśle nieustannie obijało się wspomnienie czerwonych oczu mężczyzny. Jej zdesperowana wyobraźnia napisała już tyle scenariuszy, że sama bała się przed sobą przyznać, że znów ma nadzieję. Obawiała się, że owa nadzieja jest tak krucha, że zniknie, gdy pomyśli o tym mocniej. O tym, że być może ów mężczyzna to...Szarpnęła głową na bok, jakby chciała fizycznie wyrzucić natrętne myśli ze swojego umysłu.
Siedziała sama w ciemnym pokoju, na jakiejś starej pryczy, która nie pachniała świeżością.  Pomieszczenie było mikroskopijne, oprócz "łóżka" mieściło się w nim tylko obdrapane krzesło, na którym ktoś postawił jedną świecę, której blask rzucał cienie na ściany z łuszczącą się farbą. "Na luksus tu nie mogę narzekać "- pomyślała. Miejsce było obskurne i brudne. Nagle, w przeciwległym kącie, gdzie nie sięgało światło świecy,  coś się poruszyło. I jeszcze raz. Słyszała jakby skrobanie po podłodze. Odruchowo stanęła na równe nogi i wskoczyła na łóżko, które przeraźliwie zaskrzypiało, jakby miało się zaraz załamać, pod jej ciężarem. Wytężyła wzrok by dostrzec źródło odgłosu. Jej podświadomość mówiła już co dokładnie kryje się w ów ciemnym kącie, jednak zanim zdążyła pomyśleć co robi, wystraszona krzyknęła na całe gardło.
Po chwili do pokoju wpadł Suigetsu. Rozejrzał się wokół szukając Sakury. Jego wzrok po sekundzie odnalazł ją skuloną na pryczy w kącie. Miała zasłoniętą dłońmi twarz i lekko się trzęsła. Nie wykrywszy żadnego wroga w tej klitce, podszedł do niej zdezorientowany, myśląc, że po prostu się załamała. Jednak coś go zaniepokoiło. Ona się...trzęsła. Wyciągnął rękę by ją dotknąć.
 - Ej, wszystko w porządku?
Nic. Żadnej reakcji. Szturchnął ją lekko w ramię.
 -Kobieto weź się odezwij, bo pomyślę, że masz jakiś atak choroby psychicznej czy coś!- zaczynał się irytować.
Sakura spojrzała na Suigetsu znad podkulonych kolan, które teraz wręcz były przyklejone do jej brody. Wyglądała jak mała dziewczynka, która się zgubiła podczas spaceru i szuka matki, a nie kobieta, która uchodziła za jedną z najlepszych medycznych shinobi. Suigetsu westchnął głośno i usiadł tuż obok niej na starej pryczy, która wydała zgrzyt, jakby protestowała przed przyjęciem dodatkowego ciężaru. Wiedział, że coś jest nie tak. To nie jest kobieta, którą zapamiętał sprzed kilku lat- odważna, ambitna, trochę bezczelna. Siedział obok całkiem innej osoby.
 - Więc powiesz mi co się stało?- zaczął łagodniej. Już i tak była przerażona, nie chciał by wpadła w jakąś panikę.
Zerknęła na niego i wskazała brodą w ciemny kąt oddalony jakieś półtorej metra od nich.
 - Coś tam jest?- zgadywał mężczyzna. Ech te kobiety, same problemy tylko z nimi.
Kiwnęła głową.
 - Mam sprawdzić?- doprawdy, zaczął się czuć jakby rozmawiał z pięciolatką, która obudziła się w nocy z powodu koszmaru albo wyimaginowanego potwora z szafy. Co jeszcze?
Podszedł powoli do owego kąta, ale zanim postawił ostatni krok, z cienia wyłoniła się mała, przerażona chyba bardziej od Sakury...mysz! Dojrzawszy uchylone drzwi, które zostawił Hozuki wchodząc do pokoju, umknęła czym prędzej, by nie zostać złapaną.
Zdębiał. Bardzo powoli odwrócił się twarz do kobiety. Kobiety, która teraz z zaciekawieniem, ale też pewną rezerwą spoglądała za jego plecy, tam, gdzie uciekło to liche stworzenie.
 -Czy to...czy to był szczur?- wyszeptała drżącym głosem. Kosmyki jej włosów opadały miękko na jej mokre od łez policzki. Świeca rozświetlała rysy jej  twarzy tak, że dostrzegł jedną zagubioną łzę na długich rzęsach, które okalały jej duże, zielone oczy.
 - Nie- odparł dość sucho. Nadal nie wiedział jak zareagować na zaistniałą sytuację. Czy to wszystko mu się tylko śniło?- To była myszka. Maleńka, bezbronna myszka. Ledwo uszedłem z życiem, widziałaś jakie miała zębiska? A te pazury!- udał, że się otrząsnął- Mam szczęście, że żyję!
Podszedł do niej i upadł obok na stare łóżko. Zaczynało go ono irytować, bo znów przywitało jego ciężar skarżąc się przeraźliwie. Czy muszą ją trzymać w takiej dziurze?
 - Więc...więc to nie był szczur?- rozluźniła się- Całe szczęście!- usiadła obok mężczyzny, całkowicie odstresowana w przeciwieństwie do Suigetsu, który w środku cały się aż gotował. Nie wiedział czy wybuchnąć gniewem czy gromkim śmiechem.
 - Czyś ty kobieto zwariowała?! Wyjesz jak syrena strażacka z powodu małej myszki?! Słychać cię było w całych lochach!- nie wytrzymał. Emocje wzięły górę. Poderwał się na równe nogi, stając naprzeciwko siedzącej nadal Sakury.
 - Myślałam, że to był szczur...- przerwała cicho, po chwili coś do niej dotarło-...w lochach?! Zaraz, zaraz! Trzymacie mnie w lochach?! Co my w średniowieczu żyjemy, żeby ludzi w lochach trzymać?! Może jeszcze do ściany łańcuchami mnie przykujcie, co?!
 - Jak się nie uspokoisz to pomyślimy o tym, nie martw się- teraz przypominała dawną Sakurę, tę irytującą dziewuchę, którą kiedyś polubił.
 - O, nie! Tak łatwo się nie wywiniesz! Chcę normalnych warunków! Porwany medyk też ma chyba jakieś prawa!- stanęła na wprost mężczyzny i zakładając ręce na piersi, spoglądała hardo w jego fioletowe oczy. Nie było to takie łatwe, gdyż był od nie sporo wyższy.
Nie umknęło mu uwadze, że Sakura wypiękniała i nawet w tych warunkach bił od niej wdzięk, że lekko zaparło mu dech w piersi. Ocknął się. Była przecież więźniem. Nie może być dla niej miły. I choć był ściganym kryminalistą, to znęcanie się nad kimś bezbronnym, szczególnie nad kobietą, było wbrew jego naturze. Westchnął głośno, łapiąc się za głowę, udając, że się głęboko zastanawia. 
 - No dobra- ociągał się, ale dostrzegł cień tryumfu na twarzy Sakury- zrobię co mogę, ale nic nie obiecuję- zastrzegł, machając jej przed śliczną buźką palcem. Zaczynało bawić go całe to przedstawienie, z Haruno w roli głównej. Zastanawiał się tylko jakie następstwa będzie miała cała ta zabawa. Obawiał się, że nie wszystko będzie tak jak sobie szef zaplanował. 
Sakura z godnością kiwnęła głową. Nie wiedzieć czemu przebywanie z Suigetsu dodawało jej otuchy. Być może dlatego, że wierzyła, że w głębi ducha, Hozuki wcale nie chce jej krzywdy. Niestety, mogła być to tylko złudna nadzieja. Nie liczyła na dużo, bo tylko właśnie ta nadzieja jej pozostała.




10 komentarzy:

  1. Wracam po pracowitych wakacjach :) Na dniach będzie nowy rozdział do sasusaku na drugim blogu. Przepraszam wszystkich, którzy czekali, ale miałam mnóstwo zobowiązań, a czasu mało :) Kwestia priorytetów, pozdrawiam i zapraszam do komentowania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz u mnie i poinformowanie mnie o nowym rozdziale ;) Biedna Sakura! Dostała się w niewole ;( Mam pewne przypuszczenie, że czerwone oczy zakapturzonej postaci to Sharingan. Ale przekonam się wraz z rozwojem akcji :) Sakura boi się myszy, nieźle! Była to całkiem zabawna sytuacja :D I mam wrażenie, że Suigetsu będzie lżej traktował Sakurę ze względu na dawną znajomość. Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że się szybko pojawi. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pojawił się nowy rozdział, zapraszam na szept-serca.blogspot.com :)

      Usuń
  3. Ciekawy rozwój akcji. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany, ale się porobiło.
    Może na początek wspomnę, że wręcz uwielbiam Suigetsu dlatego niezmiernie się ucieszyłam, gdy pojawił się w opowiadaniu ^^.
    OK! Mam podejrzenia, że ten cały koleś to Sasuke. Podejrzenia plus moją czystą chęć, aby to jednak był Uchiha. Z drugiej strony Suigetsu wyznał, ze jego tu nie ma, więc mam mętlik. Akcja ze szczurem była nieziemska i też dziękuję ci, że utrzymałaś ten humorzasty styl Suigetsu. On jest najlepszy, dlatego też musi mieć najlepsze teksty xD. Ech... Dopatrzyłam się kilka błędów i powtórzeń, ale to tylko drobna uwaga. Ogólnie czytało mi się przyjemnie, aczkolwiek obecnie jestem popędzana przez młodszego braciszka (menda jedna xD)

    Liczę, że rozdział czwarty ukaże się szybciej, choć... kto wie. Zaczęła się szkoła, a szkoła od zawsze wszystko rujnuje, tak więc... WENY! :)

    Pozdrawiam
    (ai-no-ibuki.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miałam zbyt wiele czasu na korektę. Na szczęście ja mam szkołę daaawno za sobą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Akcja nieźle się rozwinęła. Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Kiedy oni ją złapali? Na początku myślałam,że ominęłam jakiś rozdział XD .
    Dzięki za powiadomienie. Czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zostało to opisane- taki jakoś mi się podobało :) ale wrócimy do tego. Przecież Rei przeżył... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wchodzę po jakimś czasie na twojego bloga i widzę dwa kolejne rozdziały! Wyszedł ci naprawdę fajnie :) Mam podobne odczucia co Akemii, jeśli chodzi o tego lidera. No ale zaraz biorę się za następny rozdział, więc zobaczymy... :D Bardzo podobała mi się sytuacja z tą myszką :D Trochę się pośmiałam... No i ogółem rozdział jest fantastyczny :) Trzymaj tak dalej, no i życzę ci weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Suigetsu w akci - tak, bardzo go lubię ;) Ten lider mnie zastanawia. Czerwone oczy, a nie jest to Sasuke, a wątpię, żeby Madara kierował Oto. Ichachi nigdy nie miał zapędów do tworzenia wioski i sprowadzania do niej medyków. Rei - zdracja -.-

    OdpowiedzUsuń