Obudził
ją potężny ból głowy. Powoli otworzyła powieki, ale wokół siebie dostrzegła
tylko ciemność. Mrok otaczał ją zewsząd. Przesunęła ręką po twardym i zimnym
podłożu. Wyczuła na palcach kurz i brud. W powietrzu dało się wyczuć odór
stęchlizny, i miała wrażenie mimo, że oczy zawiodły ją w tej ciemności, że
pomieszczenie, w którym się znajdowała jest maleńkie. Uniosła się na łokciach i
oparła plecy o chłodną ścianę. W głowie jej huczało, a myśli krążyły bezładnie
po jej świadomości, nie dając się złapać i uporządkować. Starała sobie
przypomnieć jak się tu znalazła i gdzie są jej kompani. Niestety, dotkliwy ból
przejął całkowitą kontrolę nad jej umysłem tak bardzo, że nie mogła skupić
chakry by sobie ulżyć.
Przymknęła
oczy. "Gdzie jestem? I co się stało? Uch...cholera, ale
boli..."- potarła sobie skroń.
Podczołgała
się do przeciwległej ściany, która okazało się, była tylko jakieś dwa metry od
miejsca, w którym się ocknęła. Uniosła się z trudem, na pół opierając się o
ścianę, zaczęła się przesuwać wzdłuż niej, by odszukać wyjście. Powoli brała
swoje emocje i rozhasane myśli w ryzy, dzięki czemu kontrola nad chakrą
przychodziła łatwiej i mogła użyć jej by uśmierzyć ból. Odczuła natychmiastową
ulgę. Kontynuowała zatem poszukiwania drzwi sprawniej i szybciej. Stanęła
pewniej na nogach, a jej dłoń po omacku macała ścianę. Wracała jej jasność
umysłu i powoli przypominała sobie wszystko to, co się wydarzyło.
Po jej
policzkach zaczęły spływać łzy. Jedna. druga...
-Natsu...-
szepnęła- ja...to przeze mnie...- upadła na kolana, gdy jedno jasne wspomnienie
przeszyło jej głowę jak błyskawica, rozjaśniając myśli i wypełniając serce
bólem. Nagle do jej uszu doszedł odgłos zbliżających się kroków. Ktoś szedł w
jej stronę. Tupot był coraz głośniejszy, aż w końcu ustał. Doszedł ją zgrzyt
klucza w zamku, po czym otworzyły się drzwi. Zasłoniła oczy przed
oślepiającym światłem, które wtargnęło do pomieszczenia.
-Wstawaj-
rozkazał męski głos. Posłusznie podniosła się z kolan. Dostrzegła rysy
szczupłego mężczyzny, jej wzrok przyzwyczajał się do światła, by po chwili
spojrzeć na znajomą twarz, która się nad nią pochyliła.
-Su...Suigetsu?-
wymamrotała.
Stał
przed nią młody mężczyzna o wypłowiałych włosach i oczach koloru fioletowego.
Uśmiechał się kpiąco, trzymając ręce w kieszeniach.
-Co
ty tu robisz? Gdzie ja jestem? Po co...- pytania wylewały się z jej ust.
-Ciii...-podniósł
palec do ust- nie pytaj teraz o nic i bądź grzeczna, bo będę musiał być nie
miły- ostrzegł puszczając przy tym oczko- a ze swoim kolegą jeszcze się
zobaczysz. Bądź co bądź to on cię nam załatwił. A teraz chodź ze mną. Ktoś na
ciebie czeka- stanął przy wyjściu, czekając aż Sakura się pozbiera.
Wyszli
razem z jej tymczasowego więzienia. Szli wzdłuż długiego korytarza z mnóstwem
drzwi do innych pokoi. Wszędzie było brudno, a powietrze było ciężkie i
stęchłe. Suigetsu ani razu na nią nie spojrzał. Zastanawiał się co on ma
z tym wszystkim wspólnego. Czyżby odszedł od Taki i przyłączył się do
Otogakure? Czy to znaczy, że on również pragnie jej śmierci?
-
Nie powinnam mieć zasłoniętych oczu? Może zapamiętam drogę i ucieknę?- zakpiła
z niego zanim ugryzła się w język.
-Oj
Sakura, Sakura- odpowiedział jakby smakował jej imię- nie uciekniesz- ton jego
głosu był pewny siebie- masz dwa wyjścia. Albo tu zostaniesz na zawsze... albo
zginiesz.
Przeszył
ją dreszcz. Lekkość z jaką mówił o jej ewentualnej śmierci przerażała ją.
Myślała, że ze względu na stare czasy, gdy walczyli ramię w ramię przeciw
Madarze i Akatsuki, będzie po jej stronie.
-Ale
myślę, że nie będzie to konieczne i będziesz z nami współpracować, co nie?-
spojrzał na nią oczekując potwierdzenia, ale ona milczała. Teraz już rozumiała,
że stoi przed wyborem. Jej życie albo zdrada przyjaciół.
-Skoro
ty tu jesteś to...- jej dłonie zaczęły się pocić, a serce szybciej bić. Skoro
jest tu Suigetsu, to znaczy, że jest tutaj również...
-Sasuke
tu nie ma.
Napięcie
opadło. Ale nie wiedziała czy tak naprawdę cieszy się z tego, że go nie zobaczy
czy raczej...żałuje.
-Dosyć
tych pogaduszek. Będziemy mieli jeszcze duuużo czasu na wspominanie dawnych lat.
Szli
obok siebie w milczeniu. Kluczyli korytarzami jakąś chwilę, po czym
stanęli przed dwuskrzydłowymi wrotami. Dreszcze przeszyły jej
ciało. Co dalej?
Suigetsu
otworzył drzwi. Weszli do środka. Sala była ciemna, panował półmrok, który
rozświetlały tylko poustawiane na podłodze świece. Czuła swój strach jak
zapach, który się wokół niej unosił- ciężki i nieprzyjemny odór. Na środku sali
dostrzegła wielki stół, wokół niego siedziało kilka postaci. Wszyscy ubrani
byli w czarne płaszcze, a na głowie mieli naciągnięte kaptury. Suigetsu
pociągnął ją za ramię do szczytu stołu. Czuła jak jej kolana robią się miękkie,
a nogi odmawiają posłuszeństwa. Dziwiła się sama sobie, że odczuwała taki lęk,
którego nie potrafiła się pozbyć. Sama nie wiedziała czego się tak bardzo bała,
ale było to nieświadome i nie mogła tego kontrolować. Przełknęła ślinę, gdy
stanęła w końcu przed, jak podejrzewała, przywódcą. Uparcie spoglądała w
podłogę, nie mogąc podnieść wzroku. Kątem oka dostrzegła jak wszyscy zwrócili
swoje spojrzenie na nią. I choć nie mogła zobaczyć ich twarzy, czuła
nieprzyjazną aurę.
-W
końcu jesteś z nami, Haruno. Długo kazałaś na siebie czekać- zwrócił się do
niej zimny głos lidera przed, którym stała. Zrobiło jej się słabo. Skądś znała
ten głos...
-Gdzie
ja jestem? I po co mnie tu trzymacie? Kim jesteście? I...i gdzie jest Rei?-
zapytała w nagłym przypływie odwagi. Cała drżała nie wiedząc czego się
spodziewać.
Mężczyzna
drgnął.
-Myślę,
że doskonale wiesz gdzie jesteś, po co cię tutaj trzymamy i kim jesteśmy.
Czyżby Kazekage cię nie ostrzegał?
Zamrugała
gwałtownie, chciała coś powiedzieć, ale głos uwiązł w jej gardle. "Skąd
oni...i Gaara..."- jej myśli biły się z rozsądkiem.
Mężczyzna
wstał, był wysoki i postawny. Roześmiał się głośno i kpiąco, a echo potęgowało
dźwięk, który odbijał się od pustych ścian. Zawtórowało mu grono ludzi przy
stole. czuła się jak zaszczute zwierzę w klatce.
-
Więc już się domyśliłaś?! Tak, jesteś w Otogakure. I wierz mi. Zostaniesz tu
tak długo jak nam się przydasz. Nikt cie nie uratuje, ani Gaara, ani
przyjaciele z Konohy- podszedł do Sakury. Był wyższy od niej o głowę, Chwycił
za jej ubranie na klatce piersiowej i podniósł do góry, tak, że musiała stanąć
na palcach. Jego głos był zimny, nie znający litości- Jesteś nasza. I lepiej
przyzwyczajaj się do myśli, że nigdy nie zobaczysz przyjaciół i rodziny. Chyba,
że na tamtym świecie- odrzucił ją, tak mocno, że uderzyła o twardą podłogę.
Siedziała jak sparaliżowana, w pozycji, w której wylądowała. Strach całkowicie
opanował jej ciało. Czuła się taka bezsilna. I właśnie wtedy...właśnie wtedy
coś zobaczyła. Wpatrując się w postać przywódcy, który stał nad nią i ział
nienawiścią, dostrzegła czerwony błysk. Jakby czerwone...oczy. Potrząsnęła
głową jakby chciała otrzeźwić umysł. Czyżby wyobraźnia płatała jej figla?
Wytężyła wzrok, podczas, gdy towarzystwo wokół niej wydawało się mieć świetne
przedstawienie.
-Kim...kim
ty jesteś...czy...-zapytała prawie szeptem, jej głos załamał się ze strachu,
ale i z emocji- czy ja cię znam?- szalona nadzieja, którą zrodził jej zmęczony
cierpieniami umysł, całkowicie opanowała jej myśli. Jej serce znów na krótką
chwilę zaczęło bić, rozbudzone po latach wiernego oczekiwania.
Na sali
zapadła cisza. Chciała się rozejrzeć wokół, sprawdzić co się dzieje i dlaczego
wszyscy nagle zamilkli, ale ciemna sylwetka przywódcy zamajaczyła nad nią, tak,
że przysłonił jej cały obraz. Próbowała się przebić przez padające cienie w tym
i tak mrocznym pokoju, ale bezskutecznie. Już nic nie widziała.
Mężczyzna
przyklęknął opierając się jednym kolanem o podłogę, tuż obok niej. Kaptur
prawie całkowicie zasłaniał mu twarz, ale zdołała dojrzeć zarys jego ust.
Owionął ją jakiś zapach. Przyjemny, zmysłowy. Nieświadomie przymknęła oczy,
oddając się wspomnieniom. Tak...już kiedyś czuła to co teraz. Tylko gdzie? Nie
miała czasu by oddawać się rozmysłom, bo o chwili poczuła na swojej
brodzie uścisk silnej dłoni.
-
Nie ważne kim jestem. I na pewno mnie nie znasz.- odpowiedział jej aksamitny
baryton mężczyzny.
Po jej
ciele przeszedł dreszcz strachu i czegoś jeszcze...ekscytacji? Czy ona
zwariowała?! W takiej chwili?!
-
Więc...więc jak mam się do ciebie zwracać?- jej broda zadrgała pod palcami
lidera. Strach walczył z dumą.
-
Zakładając, że jeszcze się zobaczymy?- zapytał jakby...z nutką rozbawienia w
głosie.
-
Tak- podchwyciła- zakładając, że jeszcze się zobaczymy- próbowała delikatnie
się uwolnić, ale nadal trzymał ją mocno, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Panowała
taka cisza, że trudno było jej uwierzyć, że gdzieś tam stoi Suigetsu i banda
jego kolegów w płaszczach.
-
O to się nie martw. Jestem pewien, że nie chcesz by twój drugi przyjaciel też
stracił życie...- poczuł jak mocno zareagowała na tę wiadomość- więc będziesz nam
pomagać. I właśnie dlatego będziemy się widywać. A moje
imię... to nie twoja sprawa- puścił ją. Wstał i odwrócił się tyłem do Sakury,
omiatając jej twarz płaszczem.
-Suigetsu
zabierz ją.
Ocknęła
się. Przez chwilę myślała, że są sami w tej sali, a przecież nadal było tu
pełno ludzi, którzy teraz milczeli jak zaklęci. Rozejrzała się za Suigetsu.
Podszedł do niej i chwycił ją dość brutalnie za ramię unosząc do góry by wstała
na nogi. Była cała poobijana i obolała, zachwiała się przez chwilę prawie
upadając znów na podłogę. Mężczyzna podtrzymał ją i popchnął w kierunku
wyjścia. Zdążyła jeszcze tylko obejrzeć się przez ramię, ale nic nie dojrzała.
Czekała w tym
pokoju już dość długo. Czas dłużył się niemiłosiernie, a ona kompletnie nie
umiała się skupić. Po jej umyśle nieustannie obijało się wspomnienie czerwonych
oczu mężczyzny. Jej zdesperowana wyobraźnia napisała już tyle scenariuszy, że
sama bała się przed sobą przyznać, że znów ma nadzieję. Obawiała się, że owa
nadzieja jest tak krucha, że zniknie, gdy pomyśli o tym mocniej. O tym, że być
może ów mężczyzna to...Szarpnęła głową na bok, jakby chciała fizycznie wyrzucić
natrętne myśli ze swojego umysłu.
Siedziała
sama w ciemnym pokoju, na jakiejś starej pryczy, która nie pachniała świeżością.
Pomieszczenie było mikroskopijne, oprócz "łóżka" mieściło się w
nim tylko obdrapane krzesło, na którym ktoś postawił jedną świecę, której blask
rzucał cienie na ściany z łuszczącą się farbą. "Na luksus tu nie mogę
narzekać "- pomyślała. Miejsce było obskurne i brudne. Nagle, w
przeciwległym kącie, gdzie nie sięgało światło świecy, coś się
poruszyło. I jeszcze raz. Słyszała jakby skrobanie po podłodze. Odruchowo
stanęła na równe nogi i wskoczyła na łóżko, które przeraźliwie zaskrzypiało,
jakby miało się zaraz załamać, pod jej ciężarem. Wytężyła wzrok by dostrzec
źródło odgłosu. Jej podświadomość mówiła już co dokładnie kryje się w ów
ciemnym kącie, jednak zanim zdążyła pomyśleć co robi, wystraszona krzyknęła na
całe gardło.
Po
chwili do pokoju wpadł Suigetsu. Rozejrzał się wokół szukając Sakury. Jego
wzrok po sekundzie odnalazł ją skuloną na pryczy w kącie. Miała zasłoniętą
dłońmi twarz i lekko się trzęsła. Nie wykrywszy żadnego wroga w tej klitce,
podszedł do niej zdezorientowany, myśląc, że po prostu się załamała. Jednak coś
go zaniepokoiło. Ona się...trzęsła. Wyciągnął rękę by ją dotknąć.
-
Ej, wszystko w porządku?
Nic.
Żadnej reakcji. Szturchnął ją lekko w ramię.
-Kobieto
weź się odezwij, bo pomyślę, że masz jakiś atak choroby psychicznej czy coś!-
zaczynał się irytować.
Sakura
spojrzała na Suigetsu znad podkulonych kolan, które teraz wręcz były
przyklejone do jej brody. Wyglądała jak mała dziewczynka, która się zgubiła
podczas spaceru i szuka matki, a nie kobieta, która uchodziła za jedną z
najlepszych medycznych shinobi. Suigetsu westchnął głośno i usiadł tuż obok
niej na starej pryczy, która wydała zgrzyt, jakby protestowała przed przyjęciem
dodatkowego ciężaru. Wiedział, że coś jest nie tak. To nie jest kobieta, którą zapamiętał
sprzed kilku lat- odważna, ambitna, trochę bezczelna. Siedział obok całkiem
innej osoby.
-
Więc powiesz mi co się stało?- zaczął łagodniej. Już i tak była przerażona, nie
chciał by wpadła w jakąś panikę.
Zerknęła
na niego i wskazała brodą w ciemny kąt oddalony jakieś półtorej metra od nich.
-
Coś tam jest?- zgadywał mężczyzna. Ech te kobiety, same problemy tylko z nimi.
Kiwnęła
głową.
-
Mam sprawdzić?- doprawdy, zaczął się czuć jakby rozmawiał z pięciolatką, która
obudziła się w nocy z powodu koszmaru albo wyimaginowanego potwora z szafy. Co
jeszcze?
Podszedł
powoli do owego kąta, ale zanim postawił ostatni krok, z cienia wyłoniła się mała,
przerażona chyba bardziej od Sakury...mysz! Dojrzawszy uchylone drzwi, które
zostawił Hozuki wchodząc do pokoju, umknęła czym prędzej, by nie zostać złapaną.
Zdębiał.
Bardzo powoli odwrócił się twarz do kobiety. Kobiety, która teraz z
zaciekawieniem, ale też pewną rezerwą spoglądała za jego plecy, tam, gdzie
uciekło to liche stworzenie.
-Czy
to...czy to był szczur?- wyszeptała drżącym głosem. Kosmyki jej włosów opadały
miękko na jej mokre od łez policzki. Świeca rozświetlała rysy jej twarzy
tak, że dostrzegł jedną zagubioną łzę na długich rzęsach, które okalały jej
duże, zielone oczy.
-
Nie- odparł dość sucho. Nadal nie wiedział jak zareagować na zaistniałą
sytuację. Czy to wszystko mu się tylko śniło?- To była myszka. Maleńka,
bezbronna myszka. Ledwo uszedłem z życiem, widziałaś jakie miała zębiska? A te
pazury!- udał, że się otrząsnął- Mam szczęście, że żyję!
Podszedł
do niej i upadł obok na stare łóżko. Zaczynało go ono irytować, bo znów
przywitało jego ciężar skarżąc się przeraźliwie. Czy muszą ją trzymać w takiej
dziurze?
-
Więc...więc to nie był szczur?- rozluźniła się- Całe szczęście!- usiadła obok
mężczyzny, całkowicie odstresowana w przeciwieństwie do Suigetsu, który w
środku cały się aż gotował. Nie wiedział czy wybuchnąć gniewem czy gromkim
śmiechem.
-
Czyś ty kobieto zwariowała?! Wyjesz jak syrena strażacka z powodu małej
myszki?! Słychać cię było w całych lochach!- nie wytrzymał. Emocje wzięły górę.
Poderwał się na równe nogi, stając naprzeciwko siedzącej nadal Sakury.
-
Myślałam, że to był szczur...- przerwała cicho, po chwili coś do niej
dotarło-...w lochach?! Zaraz, zaraz! Trzymacie mnie w lochach?! Co my w
średniowieczu żyjemy, żeby ludzi w lochach trzymać?! Może jeszcze do ściany
łańcuchami mnie przykujcie, co?!
-
Jak się nie uspokoisz to pomyślimy o tym, nie martw się- teraz przypominała
dawną Sakurę, tę irytującą dziewuchę, którą kiedyś polubił.
-
O, nie! Tak łatwo się nie wywiniesz! Chcę normalnych warunków! Porwany medyk
też ma chyba jakieś prawa!- stanęła na wprost mężczyzny i zakładając ręce na
piersi, spoglądała hardo w jego fioletowe oczy. Nie było to takie łatwe, gdyż
był od nie sporo wyższy.
Nie
umknęło mu uwadze, że Sakura wypiękniała i nawet w tych warunkach bił od niej
wdzięk, że lekko zaparło mu dech w piersi. Ocknął się. Była przecież więźniem.
Nie może być dla niej miły. I choć był ściganym kryminalistą, to znęcanie się
nad kimś bezbronnym, szczególnie nad kobietą, było wbrew jego naturze.
Westchnął głośno, łapiąc się za głowę, udając, że się głęboko zastanawia.
-
No dobra- ociągał się, ale dostrzegł cień tryumfu na twarzy Sakury- zrobię co
mogę, ale nic nie obiecuję- zastrzegł, machając jej przed śliczną buźką palcem.
Zaczynało bawić go całe to przedstawienie, z Haruno w roli głównej. Zastanawiał
się tylko jakie następstwa będzie miała cała ta zabawa. Obawiał się, że nie
wszystko będzie tak jak sobie szef zaplanował.
Sakura
z godnością kiwnęła głową. Nie wiedzieć czemu przebywanie z Suigetsu dodawało
jej otuchy. Być może dlatego, że wierzyła, że w głębi ducha, Hozuki wcale nie
chce jej krzywdy. Niestety, mogła być to tylko złudna nadzieja. Nie liczyła na
dużo, bo tylko właśnie ta nadzieja jej pozostała.
Wracam po pracowitych wakacjach :) Na dniach będzie nowy rozdział do sasusaku na drugim blogu. Przepraszam wszystkich, którzy czekali, ale miałam mnóstwo zobowiązań, a czasu mało :) Kwestia priorytetów, pozdrawiam i zapraszam do komentowania!
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz u mnie i poinformowanie mnie o nowym rozdziale ;) Biedna Sakura! Dostała się w niewole ;( Mam pewne przypuszczenie, że czerwone oczy zakapturzonej postaci to Sharingan. Ale przekonam się wraz z rozwojem akcji :) Sakura boi się myszy, nieźle! Była to całkiem zabawna sytuacja :D I mam wrażenie, że Suigetsu będzie lżej traktował Sakurę ze względu na dawną znajomość. Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że się szybko pojawi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńU mnie pojawił się nowy rozdział, zapraszam na szept-serca.blogspot.com :)
UsuńCiekawy rozwój akcji. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRany, ale się porobiło.
OdpowiedzUsuńMoże na początek wspomnę, że wręcz uwielbiam Suigetsu dlatego niezmiernie się ucieszyłam, gdy pojawił się w opowiadaniu ^^.
OK! Mam podejrzenia, że ten cały koleś to Sasuke. Podejrzenia plus moją czystą chęć, aby to jednak był Uchiha. Z drugiej strony Suigetsu wyznał, ze jego tu nie ma, więc mam mętlik. Akcja ze szczurem była nieziemska i też dziękuję ci, że utrzymałaś ten humorzasty styl Suigetsu. On jest najlepszy, dlatego też musi mieć najlepsze teksty xD. Ech... Dopatrzyłam się kilka błędów i powtórzeń, ale to tylko drobna uwaga. Ogólnie czytało mi się przyjemnie, aczkolwiek obecnie jestem popędzana przez młodszego braciszka (menda jedna xD)
Liczę, że rozdział czwarty ukaże się szybciej, choć... kto wie. Zaczęła się szkoła, a szkoła od zawsze wszystko rujnuje, tak więc... WENY! :)
Pozdrawiam
(ai-no-ibuki.blogspot.com)
Nie miałam zbyt wiele czasu na korektę. Na szczęście ja mam szkołę daaawno za sobą :)
OdpowiedzUsuńAkcja nieźle się rozwinęła. Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Kiedy oni ją złapali? Na początku myślałam,że ominęłam jakiś rozdział XD .
OdpowiedzUsuńDzięki za powiadomienie. Czekam na kolejne rozdziały.
Nie zostało to opisane- taki jakoś mi się podobało :) ale wrócimy do tego. Przecież Rei przeżył... ;)
OdpowiedzUsuńWchodzę po jakimś czasie na twojego bloga i widzę dwa kolejne rozdziały! Wyszedł ci naprawdę fajnie :) Mam podobne odczucia co Akemii, jeśli chodzi o tego lidera. No ale zaraz biorę się za następny rozdział, więc zobaczymy... :D Bardzo podobała mi się sytuacja z tą myszką :D Trochę się pośmiałam... No i ogółem rozdział jest fantastyczny :) Trzymaj tak dalej, no i życzę ci weny ;)
OdpowiedzUsuńSuigetsu w akci - tak, bardzo go lubię ;) Ten lider mnie zastanawia. Czerwone oczy, a nie jest to Sasuke, a wątpię, żeby Madara kierował Oto. Ichachi nigdy nie miał zapędów do tworzenia wioski i sprowadzania do niej medyków. Rei - zdracja -.-
OdpowiedzUsuń